Gdzie jest mój świat?

Pierwszy dzień wiosny nastraja refleksyjnie. Z rozmyślań o wolności...

Wyobraźcie sobie ogromne przestrzenie pokryte trawami, a pomiędzy nimi tysiące kolorowych kwiatów. To przyroda stworzyła ten przepiękny „dywan”. Z lotu ptaka widać wijącą się, dziką rzekę, która wtapia się w obraz nadbużańskiej przyrody. Kwiaty i trawy wydają niepowtarzalny zapach. Tylko miejscowi czują, że zbliża się czas sianokosów. Chcę nacieszyć się tym widokiem. Harmonia i spokój, jakie panują dookoła pozwalają mi poczuć się bezpiecznie. W pobliżu koniki polne, a w oddali ptaki swoim śpiewem dopełniają tę szczególną chwilę. Tak wyobrażam sobie poczucie wolności. W żadnym fragmencie tego krajobrazu nie czuję ingerencji człowieka. On z pewnością byłby tutaj intruzem. Ja sam zachowuję się „przepraszająco”. Udaję, że mnie nie ma. Chcę być naturalnym elementem tego, co jest dookoła. Jest to jednak niemożliwe. Stado sarenek wybiegające z krzaków daje mi do zrozumienia, że jestem obcy i zaburzam ich spokój. Z przykrością zostawiam cudowne widoki. Kiedy wrócę jutro, już nie będzie tych przepięknych łąk.

O świcie setka kosiarzy krok po kroku, pokos po pokosie, będzie zmieniać wczorajszy krajobraz.

Dzisiaj jest już inaczej. Widzę, jak z godziny na godzinę wyrastają kopy siana, zupełnie zmieniając otoczenie. Między nimi kręcą się kobiety, starając się ochronić prawie już suche siano przed deszczem. Ich widok przypomina mi dzieciństwo. Grabiarki mają na głowach białe chusteczki, które mają uchronić je przed palącym słońcem. Przez cały dzień przepięknie śpiewają. Odnoszę wrażenie, że rywalizują z głosami dochodzącymi zza Buga. Ukrainki w niczym nie ustępują naszym kobietom.

Ważnym wydarzeniem tego obrzędu jest przerwa na obiad. Sąsiedzi z pobliskich łąk schodzą się w jedno miejsce i zaczyna się biesiada. Rozmowom, żartom i śmiechom nie ma końca. Jedynie zbliżająca się chmura może przerwać ten miły piknik. Jak zwykle przyroda narzuca rodzaj i tempo pracy. Wszyscy pokornie się temu podporządkowują.

To dziwne. Dzisiaj odkryłem coś, czego wczoraj jeszcze nie byłem w stanie zauważyć. Skoszona trawa odsłoniła gniazdo czajki. Widok zdenerwowanego ptaka dał mi do zrozumienia, że powinienem bardzo szybko opuścić to miejsce. Odkryłem także źródełko, z którego moi dziadkowie i rodzice czerpali wodę podczas letnich upałów, a ja dopiero teraz je odnalazłem. Po całym dniu moje płuca wypełnione są uchanieckim powietrzem, które ma wystarczyć do następnej wizyty. W głowie staram się zapisać widok tego bliskiego mi miejsca. Chcę zapamiętać tysiące zapachów: kwiatów, łąk czy drzew.

Zostawiam to miejsce.

Wracam do mojej codzienności. Świata, w którym żyję, który jest tak bardzo inny, ale czy gorszy? Z pewnością jest to świat naczyń połączonych, a może precyzyjniej – ludzi połączonych. Z jednej strony jestem tylko małym trybikiem w dużym zegarze. Ale mam także świadomość, że ten zegar bije godziny również przy moim udziale. Czuję się częścią większej społeczności, która wywiera na mnie wpływ, ale i ja mam swój udział w jej kształtowaniu. Kolejny raz wiem, że powinienem odnaleźć swoje miejsce. Przepracować w sobie, czy akceptuję bycie trybikiem tej maszyny? Czy potrafię się w tym odnaleźć? Być może ta rola, w którą zostałem wtłoczony jest mi obca. Czuję się w niej jak w garniturze do pierwszej komunii. A być może to cudowne, że moja rola może być taka ważna. Przecież mogę mieć wpływ na tak wiele istotnych rzeczy. Wszystko zależy od tego, jak doskonały jest ten mój trybik. Jestem częścią wielkiego systemu, który chce mnie wykorzystać do własnego rozwoju. Niektórzy mogą powiedzieć: „ale ja w tym czasie także się rozwijam.” 

Chyba nie ma prostej odpowiedzi, który z tych światów jest lepszy. Co nas urzekło w świecie przyrody? Harmonia i przewidywalność dziejących się w nim wydarzeń. Natomiast świat, w którym żyjemy charakteryzuje tempo, nieprzewidywalność, a także częstotliwość zmian, jakie następują. Do natury możemy zawsze wracać, z niej powinniśmy czerpać energię do życia. To dobry czas na refleksje i dystansowanie się do wielu spraw, w które jesteśmy uwikłani. W tym świecie możemy żyć w czasie urlopu, do niego możemy tęsknić, ale tego świata już nie ma. Czym szybciej zrozumiemy mechanizmy nowej rzeczywistości i odnajdziemy w niej swoje miejsce, tym łatwiej będzie nam poczuć się w niej bezpiecznie. A to, o co nieustannie walczymy, to poczucie własnego bezpieczeństwa.

Znam wiele przykładów, o których także pisze prasa. Ludzi zbuntowanych, nie akceptujących zastanej rzeczywistości. Oni porzucają ten świat w poszukiwaniu niespełnionej wolności. Przenoszą się bliżej przyrody, próbują odnaleźć wewnętrzną harmonię i naturalny sposób funkcjonowania. Ale tam także nie znajdują swojego miejsca.

Ta harmonia powinna być w nas, a nie na zewnątrz. 

Jak Wy odbieracie świat, w którym żyjemy? Czekam na Wasze komentarze.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *