Metkowanie

Każdy z nas jest nieustannie poddawany ocenie. Jak sobie z nią radzić? – podpowiadają Agnieszka Borucka oraz Aleksandra Możejko.

Kierując się troską i poniekąd potrzebą rozpieszczania mojej rodziny, kilka razy w tygodniu spędzam czas na robieniu zakupów w supermarkecie. Moja praca polega na rutynowym wrzucaniu do koszyka powtarzających się produktów; ser biały – zdecydowanie chudy, najlepiej wiejski; owoce dobrane do preferencji członków rodziny, soki niskosłodzone itp. Kolejny raz okazuje się, że jest to zajęcie mało ciekawe, ale muszę je zaliczyć. Po całym dniu pracy bywam zmęczona, zakupy nie są ekscytujące, więc moje myśli krążą wszędzie, ale nie tu i teraz.

Przechodząc między jednym, a drugim działem, zwróciłam uwagę, jak wielu ludzi z uwagą czyta treści zawarte na etykiecie produktu. Wydaje mi się, że sprawdzają termin ważności i zawartość tłuszczu. Ale czy tylko? Być może chcą wiedzieć na ile dany produkt, który chcą zakupić spełnia ich wymogi żywieniowe? Cieszy mnie widok ludzi, których to interesuje, to oznacza, że z większą świadomością podejmują decyzję o wyborze produktów.

Do tej pory ten widok był mi znajomy tylko w sklepach odzieżowych. Metka na bluzce, garniturze czy butach od dawna była przez nas, klientów dokładnie analizowana. Zagłębiając się w problem metkowania produktów uzmysłowiłam sobie, że mimo mojego, dużego obycia w roli klienta, jednak za mało uwagi poświęcam analizowaniu informacji o danym produkcie. Z każdą kolejną wizytą w sklepie zaczynam doceniać rolę metki, ufając we wszystkie informacje w niej zawarte. Metka stała się nieodzownym atrybutem każdego produktu, a jej ranga w związku z niebywałą ilością różnorodnych produktów jest szczególnie ważna w dzisiejszych czasach.

Myśląc o tym wszystkim, z niepokojem uświadomiłam sobie, że metkowanie dotyczy również ludzi.

Pamiętam pierwszy dzień mojej córki w liceum. Był to wielki dzień i podniosłe wydarzenie dla mojej rodziny. Chcąc wesprzeć córkę przed wejściem w ten nowy świat, chciałam jej uświadomić, że pierwsze tygodnie pobytu w nowym miejscu są wyjątkowo ważne.

– Córeczko, to czas wyrabiania zdania o Tobie przez innych. – pragnęłam, aby pokazała się raczej z tej lepszej strony, niż z tej słabszej. Aby nie przypięto jej krzywdzącej łatki.

Mamo, wiem o co Ci chodzi. Przecież tak samo robiłam w poprzedniej szkole. – Zaskoczyła mnie – doskonale wiedziała o czym mówię.

Z jednej strony się oburzam kiedy inni „metkują” mnie i moich bliskich, ale jednocześnie  wraz z moim dzieckiem mocno tkwię w tym świecie „metkowania”.

Ostatnio spotkałam przypadkiem kolegę z czasów dzieciństwa. W pierwszym momencie wydał mi się tylko podobny do Janka, którego uważaliśmy za ofiarę naszej klasy. Czy to możliwe, że to właśnie ten zadbany, elegancki, przystojny facet? To nie mógł być on, przecież był cichym, słabo uczącym i niewyróżniającym się chłopakiem. A jednak! Pomimo „metki”, którą mu przypięliśmy, udało mu się osiągnąć sukces.

Do tego spotkania często wracałam, zastanawiając się, jak to jest ze mną? Czy jestem ciągle tą samą osobą z tamtych lat, tak, jak „zametkowałam” mojego kolegę, czy może moje „metki” pozwoliły mi pójść dalej? Mam wrażenie, że kilka z nich chyba już z siebie zrzuciłam, choć były moim utrapieniem w dzieciństwie. Ale czy poradziłam sobie ze wszystkimi?

Niektóre z nich są zakorzenione bardzo głęboko, odkurzane przez innych, czasem bardzo bolą. Ciągle się zastanawiam, czy sobie i z nimi poradzę, czy mam jeszcze tyle siły, aby móc je zrzucić.

Z metkami negatywnymi jest ten problem, że poddajemy im się, akceptujemy, i w wielu sytuacjach usprawiedliwiamy się nimi.

Byłam świadkiem rozmowy jednej z moich znajomych ze swoją córką:

– Dlaczego starasz się o tak słabe liceum? Czy nie masz większych ambicji?

Córka odpowiedziała:

– Mamo, przecież ciągle mi powtarzasz, że dzieci i ryby głosu nie mają, że nic nie umiem i na niczym się nie znam.

Zauważyłam wtedy, jak wielkie koszty płaci dziecko, kiedy matka nie ma świadomości, jak wiele konsekwencji wynika z takiego „metkowania”. Efektem takiego postępowania jest brak wiary dziecka w jego prawdziwe możliwości i pogłębiające się kompleksy.

Mam też doświadczenie z mojego dorosłego życia. Widziałam, jak często moi szefowie „metkowali” mnie i moich kolegów: mało kreatywny, leniwy, egoistyczny. A później oczekiwali od nas, abyśmy odważnie wypowiadali się, a także samodzielnie podejmowali decyzje. Ich oceny zabierały nam wiarę, że jesteśmy w stanie, że leży to w zakresie naszych możliwości. Ale co najsmutniejsze, często było to dla nas super usprawiedliwieniem i chowaliśmy się za tymi metkami.

Okazuje się, że bardzo łatwo jest „metkować” innych nie wgłębiając się, w konsekwencje z tego wynikające. A jednocześnie tak trudno jest poradzić sobie z „metką” przypiętą nam przez innych. Dlaczego tak się dzieje? Przecież tak łatwo wyobrazić sobie, jaką przykrość możemy komuś wyrządzić, pamiętając o tym jak nas to boli. Dlaczego nie wykorzystujemy tak prostej analogii?

Pamiętam artykuł dotyczący wyglądu zewnętrznego, w którym autor odwołuje się do badań, przeprowadzonych wśród nauczycieli, którzy mieli za zadanie ocenić uczniów na podstawie ich wyglądu. Z badań tych wynika, że zdecydowana większość pedagogów lepiej oceniła dzieci bardziej estetycznie ubrane, chociaż strój był dopasowywany losowo do ucznia. Badania te potwierdziły, że także nauczyciele „metkują” swoich uczniów. Nasuwa mi się nowe przemyślenie: skoro takie skutki wywołuje „metkowanie” negatywne, to być może dobrym pomysłem jest, abyśmy w relacjach z naszymi bliskimi „metkowali” ich pozytywnie? Może w ten sposób będziemy im dawać odwagę do tworzenia.

W moim odczuciu metkowanie dotyczy wszystkich. Śmiem twierdzić, że niezależnie od pochodzenia, statusu czy wykształcenia. „Metkujemy” wszyscy. Wydaje mi się, że różnica polega jedynie na tym, że w wyższych sferach robią to bardziej wyrafinowanie, ale może to bardziej boleć.

Zastanawiam się, jak radzić sobie z metkowaniem. Wyczytałam w jednym z artykułów na Eduradzie, że należy dystansować się od oceny. Dobrym sposobem jest zmieniać ocenę na opinię. Próbuję to robić, ale wierzcie mi – nie jest to łatwe. 

Zabieram Wam „metkownicę” – radźcie sobie bez niej!

Agnieszka Borucka i Aleksandra Możejko doświadczeni pracownicy Instytutu Kształcenia EKO-TUR. Specjalizują się analizie, planowaniu i organizacji szkoleń.  Autorki wielu projektów w ramach działalności Grupy EKO-TUR.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *